lut 05 2006

Bez tytułu.


Komentarze: 3
Długo zbierałam się w sobie do napisania tej notki. Będzie o śmierci. Każdy z nas spotkał się z nią w mniejszym lub większym stopniu. Może nie powinno się na jej temat dyskutować, ale właściwie to... dlaczego nie?

Może to przypadek, ale w przeciągu ostatnich kilku tygodni dużo słyszałam o umieraniu. Najpierw umarł Ktoś Ważny dla Kogoś Ważnego dla Mojego Przyjaciela. Niedługo potem wydarzyła się ta straszna tragedia w Katowicach, a potem zmarł Ojciec Człowieka, Który Bardzo Wiele Robi Dla Chóru, W Którym Kiedyś Śpiewałam. Zmarł także Ksiądz Twardowski, no ale był to już człowiek w podeszłym wieku. Okej, takie rzeczy się zdarzają. Są straszne, ale w pewnym sensie naturalne zarazem. Chociaż i niewytłumaczalne. No bo jak wytłumaczyć fakt, że przez czyjeś błędy giną niewinni ludzie? Albo umierają ludzie całkiem młodzi, wydawałoby się - zdrowi, tak po prostu...

Każdą wiadomość o śmierci przyjmuję bardzo emocjonalnie. Może kiedyś tak tego nie odbierałam, ale... W listopadzie miną dwa lata, odkąd zmarł Mój Własny Ojciec. Do dziś nie umiem sobie tego wytłumaczyć, do dziś to wszystko bardzo boli. Pamiętam tak wiele od chwili, kiedy dowiedziałam się, że Mój Ojciec nie żyje, aż do Jego pogrzebu i tego wszystkiego, co działo się potem. Pamiętam, co wtedy czułam. Pamiętam swoje łzy, swoje przemyślenia, pytania... Jednocześnie pamiętam, że musiałam być wtedy silna i pozornie nie okazywałam załamania. Ale to wszystko bardzo mnie wtedy dobiło. Pierwsze dni, miesiące po Jego śmierci zdawały się być trudne dla wszystkich, którzy Go znali, żyli w Jego otoczeniu... Tym bardziej ciężko jest mi pogodzić się z myślą, że z biegiem czasu coraz więcej ludzi po prostu o Nim zapomni... Może ja też mam pretensje do samej siebie, że spędzałam z Nim za Jego życia zbyt mało czasu, że nie byłam dla Niego wzorową córką (od rozwodu rodziców widywałam się z Nim bardzo rzadko, głównie dlatego, że to On nie wykazywał większych chęci, by się ze mną zobaczyć), ale kto mógł przewidzieć śmierć...? Kto jest w stanie to zrobić...?
prawie_jak_blog : :
BLACK ROSE
16 lutego 2006, 13:57
bardzo mi przykro ze tyle ci bliskich osob umarlo:( swoja droga sama sie boje smierci z tego powodu ze nie dawno umarl moj dziadek nie spodziewanie wogule wokol naS LUDZIE UKMIERAJA A SPOLECZENSTWO JEST GLUCHE NA WOLANIE POMOCY 3 M SIE FAJNY BLOGASEK BUZKA:*
05 lutego 2006, 11:11
Śmierć bliskiej osoby, to jest jedna z tych rzeczy, ktorych sie panicznie boję..
abs
05 lutego 2006, 10:44
nikt nie może przewidzieć śmierci, tak jak nikt tak na dobrą sprawę nie może przewidzieć niczego w tym pokopanym życiu. niczego nie może uznać za pewnik. wiesz, to trochę uczy hmm...rozpaczliwego hedonizmu. miałam się spotkać z kumplem. myślałam, że do spotkania dojdzie dzień po tym, jak go zahaczyłam o owe, a on wyznaczył mi termin na za tydzień, za dni siedem. zalała mnie krew. bo przecież, ja nawet nie wiem, czy za dni siedem będę jeszcze żyć. wiem, to chore jest, tak pojmować sprawę, tak \'nie planować\'. choć hmmm...przyznaję, że np. mnie trudno jest robić plany na dalej niż jeden dzień. a jednak trzeba je robić, bo człowiek tak już ma, że planuje. a śmierć? hmmm...jedna z tych rzeczy, nielicznych zresztą, które mamy jak w banku. kwestia \'kiedy\'. nierozwiązywalna kwestia, której jednak nikt chyba nie chciałby rozwiązać. sorry, jeśli pieprzę. tak mam w niedzielę rano.

Dodaj komentarz