Jeśli miałabym w kilku słowach napisać teraz, jak wyobrażam sobie mężczyznę, to użyłabym określenia: wielkie łapska miażdżące moje piersi i suchy język na siłę wpychany do mych ust. Nie potrafię wydusić z siebie nic pozytywnego. Żyję wspomnieniami jeszcze sprzed ładnych paru lat, bo potem było już tylko gorzej. I jest mi... smutno. Ale cóż, tak naprawdę w każdym momencie swojego życia będę mogła powiedzieć: "jaka ja wtedy byłam głupia...". Trzeba pokonać w sobie nienawiść i gnać do przodu, na oślep. Szukać tej iskry i trzymać się jej kurczowo jak dziecko spódnicy matki, i nie puszczać, odpocząć, już tak trwać, na wieki... Jak w tym śnie... Ale życie to nie sen. Jedyne pozytywne wspomnienia nie cieszą mnie, a wręcz przygnębiają. Mogłam być teraz szczęśliwa. Na własne życzenie osiągnęłam stan dokładnie odwrotny. Lęk zwyciężony przez wstręt. Nie wiem, co gorsze. Ratunku.
Dodaj komentarz