Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07
|
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
Archiwum 07 lutego 2006
Od rana jakiś nieznany numer dręczył mnie gongami. Postanowiłam w związku z tym inteligentnie napisać do owego bjutiful strendżera, kimże jest. Otrzymałam odpowiedź, iż jest to mój młodszy ode mnie o lat bodajże 5 kolega z perkusji. Wyznał on w tym samym esemesie, iż bardzo mu się podobam, mam ładne oczy itd. Aby jednak upewnić się, że on to on, wysłałam kolejnego esemesa do zaufanego kolegi z perkusji z prośbą o sprawdzenie tego numeru. Okazało się, iż on to naprawdę on. Wprawiło mnie to w niemałe zakłopotanie, lecz jakem dobrze wychowana i w ogóle, grzecznie podziękowałam koledze za komplement, dodając, iż jest bardzo miły. Posypały się kolejne esemesy (właściwie to dwa o tej samej treści), jeszcze bardziej przesłodzone. W sumie, po konsultacjach z dziewczynami doszłyśmy do bardzo prawdopodobnego wniosku, iż może być to najzwyklejszy w świecie żart, o czym nie omieszkałam mu napisać. Odtąd nie otrzymałam odpowiedzi. Cóż, sorry Winnetou (czy jak to tam się pisze), ale jeśli Ty cokolwiek do starszych pań (hyhy), to niestety - zły adres. Ja mam już faceta (dzięki Bogu, bo mimo wszystko nie lubię tego typu niezręcznych sytuacji; zwłaszcza, że kolega nieśmiałym chłopcem jest i może sobie nawet nie zdawał sprawy, że z taką starą dupą ma do czynienia, hehe).