Komentarze: 2
Drugi mężczyzna pojawił się w okresie tych dwóch lat jakie minęły od mojego zakochania się w mężczyźnie pierwszym do chwili, gdy tenże mężczyzna był się odezwał. Magiczny, szalony związek. Kochałam go i nienawidziłam, dlaczego? Bo byłam za smarkata, zbyt głupia, by pojąć, jakie mnie szczęście spotkało. A gdy już to zrozumiałam i pokochałam każdy maleńki fragmencik ciała i osobowości tegoż mężczyzny, był on już poza moim zasięgiem, w ramionach najpierw jednej, a potem drugiej dziewczyny, z którą jest dotychczas.
Podobający mi się mężczyzna z jednej z poprzednich notek ma uśmiech i spojrzenie drugiego mężczyzny. A mężczyzna, którego poznałam całkiem niedawno, ma jego głos i jest ogólnie podobny. Pierwszy mężczyzna z tej części tekstu jest ślepo zapatrzony w swoją dziewczynę oraz w sprawy, które nie bardzo rozumiem. Drugi mężczyzna z tej części tekstu wczoraj wyznał mi, że mu się podobam. Z MOIM mężczyzną, o którym pisałam wcześniej, zerwałam w czwartek. Nie byłam w stanie pokochać tego chłopca. Bo to jednak chłopiec był, a ja potrzebuję... faceta. Drugi mężczyzna z tej części tekstu zna moją sytuację, a więc nie chce stawiać mnie w drugiej, równie głupiej. Nie chce, bym musiała dokonywać radykalnych wyborów. Jest bardzo miły, sympatyczny, przystojny. Ale ja boję się wchodzić w związki. Już. Właściwie można powiedzieć, że do czwartku było mi wszystko jedno, dziś nie jest. Nabieram doświadczeń, których nie chcę powtarzać. Zanim wkroczę w związek, muszę być tego absolutnie pewna. Bo nie chcę ranić. Nie chcę się bawić facetami, wcale nie sprawia mi to frajdy. Tylko że zawsze pozostanie strach, że gdy już spotkam tego mężczyznę, coś mi się odwidzi, wpadnie do łba i... I znowu popełnię ten sam, głupi błąd.
Boję się pokochać...